Autor Wątek: Rumunia!!  (Przeczytany 26722 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline BartekG

  • TDM User
  • Gdańsk
  • 120 km/h
  • ***
  • Wiadomości: 127
Rumunia!!
« dnia: Sierpień 31, 2006, 12:49:46 »
Witam!
Właśnie wróciłem z 2 tygodniowej wyprawie po Rumunii. W sumie zrobiłem 4950km, TDMa sprawowała się poprawnie |(oprócz wyłykania 2 litrów oleju :) ), spaliła średnio 5,3 (2 osoby, 3 kufry, załadowana na maxa), zero awarii. Najbardziej ucieszyło mnie to ostatnie, gdyz towarzysze wyprawy mieli niezłe problemy, zwłaszcza z wytrzymałością ram :). Jedyny wniosek, którey nasuwa się po wyjeździe, a zarazem powraca jak bumerang - dalczego szyba jest taka niska i wogóle nie chroni????!!!!
Bartek G
Jest R1150GS
Było 3VD, 5PS

Offline bb

  • Administrator
  • Warszawa
  • 250 km/h
  • *****
  • Wiadomości: 1168
    • TDM ZONE
Odp: Rumunia!!
« Odpowiedź #1 dnia: Wrzesień 05, 2006, 14:06:24 »
Bartek,
napisz coś więcej o wyjeździe. Jaką trasą leciałeś, jakie wrażenia, jakie ceny? Porady dla potomnych, uwagi, co się przydaje w czasie takiej wyprawy, wsio co Ci przyjdzie do głowy.

pzdr
bb

There's no such thing as a good time for bad luck

----------------------
nic...

Offline BartekG

  • TDM User
  • Gdańsk
  • 120 km/h
  • ***
  • Wiadomości: 127
Odp: Rumunia!!
« Odpowiedź #2 dnia: Wrzesień 06, 2006, 13:02:38 »
Witam!
Jako, że pisarz ze mnie kiepski, kiepsko z tymi opisami, ale do rzeczy:
Jechaliśmy z Gdańska na Zakopane, następnie Łysa Polabna i jesteśmy już na Słowacji. Natępnie Węgry i już Rumuniada :). Do rumunii wjechaliśmy w Okolicach Oradei. Skutek tego był taki, że zostaliśmy ostro nastraszeni (okazuje się, że północno -wschodnie rejony Rumunii są najbardziej "cofnięte" i "dzikie", ale i tak nasze wyobrażenia o Rumunii są mocno przesadzone). Ale jadąc na południe powoli okazywało się, że nie jest to aż taki dziki kraj :). Ogólnie rzecz biorąć, dojechaliśmy na południe do Żelaznej Bramy (malownicze rozlewisko Dunaju w otoczeniu gór - warto zerknąć), następnie przez Bukareszt do Constanty nad morzem czarnym (jak dla mnie nic ciekawego), następnie Szigiszoara (nie wiem jak to się pisze) i tu zaczynają się boskie górskie widoczki, masa winkli - cuda!! Oczywiście oba zamki drakuli (fałszywy i prawdziwy), potem przełęcz Bikaz - traska w "kanionie" (wąska droga, a po bokach pionowe skały, podobno 200m ponad drogą), i w ten sposób kończyliśmy przygodę z Rumunią. Przez ukrainę wracaliśmy do Polski, i to właśnie był najbardziej ekstrmalny element trasy - Ukraina to dzicz, dzicz i jeszcze raz dzicz. Dogi naj****owsze na świecie, milicja jeszcze gorsza - masakra. Niech podsumowaniem przejazdu przez Ukrainę będzie odłamana dupa w CBR-ce kolegi i rama VFR drugiego kolegi, ucierpiało tez BMW R1100 GS naszego wodza. Oczywiście, TDMa spisała się na medal - zero awarii, nie licząc tylnego kapcia do wymiany po 5 tys km zrobionych podczas całego wyjazdu.
 Rezasumując - warto pojechac do Rumunii, puki jeszcze nie jest popularna. Ceną braku popularności jest brak bazy turystycznej - większość noclegów było "na dziko". Paliwo raczej kiepskie, ceny jak u nas, policja i ludzie mili. Znanych z naszych ulic Rumunów (czyli cyganów rumuńskich) nie zanotowaliśmy.
Hmmm, to chyba tyle, jakby ktoś miał jakieś bardziej szczegółowe pytania, to chętnie odpowiem :)
Bartek G
Jest R1150GS
Było 3VD, 5PS

muzyk

  • Gość
Odp: Rumunia!!
« Odpowiedź #3 dnia: Wrzesień 14, 2006, 12:28:30 »
To może ja jeszcze doloze swoje 3 grosze.
W tym roku rowniez bylem w Rumunii - niestety katamaranem (do czasu wyjazdu nie znalazlem interesujacej oferty na TDMa).

Wyjechalismy z Krakowa na przejście Graniczne w Piwnicznej nastepnie przez Słowacje, Węgry na Przejscie graniczne z Rumunią w okolicach Oradei (prawdopodobnie to samo co Bartek). W planie mielismy tylko Transylwanie - pozostale regiony zostawilismy na przyszly rok -mam nadzieje ze juz na TDMce :)
Poźnym wieczorem dotarliśmy do miejscowości Cluj- Napoca. W przewodniku pisało o niedrogich bungalowach na kempingu pod Klużem w kierunku na Turde - PORAŻKA, odradzam juz lepiej rozbić się na dziko (zresztą w Rumuni jest to dozwolone, poza obszarem parków narodowych itp.). Znaleźliśmy jakiś motel przy w/w drodze - koszt 10 euro, warunki takie sobie coprawda pokoj z łazienka ale niezbyt przyjemna woń wewnatrz, poza tym obawialem sie czy rano samochod bedzie jeszcze tam stal (na szczescie stal :) ).
Wstalismy okolo 9.00 w planie mielismy zwiedzanie Klużu (Cluj - Napoca) m.in. ogród botaniczny ale poniewaz dzień zapowiadal sie deszczowy plany ulegly zmianie odlozylismy Kluż na ostatni dzien pobytu w Rumuni. Pojechaliśmy do Turdy - tam zwiedziliśmy kopalnie soli (Salina Turda) - Polecam, szczegolnie dla osob z lekiem wysokosci - niezapomniane wrazenia :) .
Z tamtąd pojechalismy do miejscowości Ajud ale nie glowna droga tylko przez tzw Wąwóz Turdy - droga bardzo kiepsaka dziura na dziurze ale warto jechac widoki niesamowite (jak zrobie jakas galerie to dodam adres). W miejscowosci Ajud jest kościól Warowny - kościol otoczony murem obronym z basztami - pierwszy raz sie z taka budowla spotkalem, potem okazalo sie ze w Transylwani jest to spotykane bardzo czesto (ok 2000 jest takich kosciolow). ................... .. ide na kawe, zaraz bede dalej pisal - dopoki pamietam :)

CD:
Z Ajud pojechaliśmy na polodnie do Alba Julia - tu postanowilismy przenocowac a jutro zając sie zwiedzaniem - po przejechaniu prawie przez całą miejscowośc znaleźlismy motel (tuz przed wiaduktem po lewej) - polecam (60 lei pokoj 2 osobowy z lazienka - parking "tuz przed drzwiami" zamykany - bardzo mila obsluga). Własciciel mowi ze pamieta jak byli tu ostatnio Polacy - mowil ze caly czas siedzieli przy stole podnosili reke i mowili ZDROWIE :) . Na drugi dzien zabralismy sie za zwiedzanie cytadeli - niesamowite: dlugosc muru 12 km, generalnie wiekszosc miejsc w remoncie (mysle ze w przyszlym  roku bedzie warto tam jechac moze juz bedzie po) na terenie Cytadeli jest m.in. kosciol katolicki w ktorym pochowana jest Jagielonka wraz z synem.
Z Alba Julia pojechalismy do Hunedoary (mam nadzieje ze tak sie to pisze :) ) - znajduje sie tam zamek (na mnie zrobil niesamowite wrazenie). Do zamku wchodzi sie po drewnianym moście zawieszonym na wysokosci ok 50m (na oko) w dole płynie rzeczka.
W zamku znajduje sie mini muzemum figor woskowych. Po terenie mozna sie poruszac indywidualnie - to moja ulubiona forma zwiedzania :) Na zamku spotkalismy pierwszy raz od wjazdu do Rumunii polaków. Zamienilismy kilka zdan nt co warto zobaczyc i gdzie jechac (tak na marginesie gosc mowil mi gdzie nie jechac bo mozna zgubic w aucie zawieszenie i oczywiscie tam pojechalem zeby to sprawdzic - powiem Wam coś MIAŁ RACJE :) ).
Za czasow Ceauşescu rozbudowano w Huneodarze zaklady przemyslowe przez co widok z zamku w kierunku bodajze polnocnym jest ....... (brak mi slow).
Z Huneodary pojechalismy do Devy zwiedzac ruiny zamku. Widac go juz z daleka poniewaz znajduje sie na szczycie gory - zamek nie do zdobycia - niestety popadl w ruine jak doszlo do wybuchu skladu amunicji. Podobno do zamku da sie jakos dojsc, my poszlismy na latwizne i wyjechalismy na gore kolejka. Przed zamkiem jest napis DEVA - widoczny juz z daleka (coś w stylu napisu HOLYWOOD :) ) z dolu ma sie wrazenie ze napis wykonany jest masywnie, a na gorze - rozczarowanie - literki wykonane z blachy falistej ledwo sie trzymajace :) .
W Devie warto zobaczyc jeszcze Pałac Biskupi (przed nim ładna fontanna).
Z Devy udlismy sie na wschod do miejscowosci Sybin (Sibiu) na polodnie od miasta mial być kemping o całkiem niezlym standardzie. Na miejscu okazało sie ze kemping jest zamkniety, ale na terenie pobliskiego motelu mozna bylo rozbic  na mioty i skorzystac z sanitariatow.
Koszt to 10 lei od osoby + 2 leje za samochod.
Okazało sie ze namiot obok spią polacy - porozmawialismy chwilke, jedno piwko i spac. Rano okazalo sie ze w nocy przyjechal autokar turystow z Polski (chyba bp Jordan). Padaly tysiace pytan czy sie nie boimy jechac itd. itp. To byla nasza osatatni stycznosc z Polakami w Rumunii. Pojechalismy zwiedzac Sybin - śliczne miasteczko - Polecam. Widac ze jest swierzo po remoncie (niektore uliczki jeszcze remontowane). Gówne szlaki turystyczne są poprostu sliczne wszystko dopracowane w najmniejszych szczegolach - natomiast jak sie wejdzie w boczną uliczkę to widać tylko biedę. Tak samo jest zresztą na drogach (nie mówię o asfalcie, który na gównych drogach jest duzo lepszy niz w PL) jak sie jeździ gownymi szlakami to nie widzi sie zadnej roznicy miedzy PL ale wystarczy zjechc na droge gorszej kategorii - wybrazc trase na skroty - wszedzie bieda, domy to takei lepianki ledwo sie trzymajace.
Wrocmy jednak do Sybina. W miescie są dwa rynki - maly i duzy - ciekawe jest to ze z jednego do drugiego przechodzi sie przy pomocy bram / baszt. Na małym rynku jest "most kłamcow" -  wiaze sie z nim przesad: jezeli przejdzie po nim klamca to most sie zawali. najwidoczniej nie ma tam klamcow, albo omijaja ten mostek :) Poza tym warto obejsc mury miejskie i wstapic do kosciola franciszkanow - po kościolachwidac ze w Rumuni nie ma zbyt wielu katolikow.
W przewodniku znaleźlismy zdjęcie ruin zamku i nazwe miejscowosci po sprawdzeniu na mapie okazało sie ze to tylko 16 km na polnoc od Sybina - miejscowość Slimnic.
Na miejscu okazało sie ze w riuinech mieszka starszy gosc z rodzina - ciekawy widok, wchodzisz zwiedzac zamek a tam pranie sie suszy wszedzie biegaja kury :) Gosc nie znal zadnego jezyka poza rumunskim, ale dal nam kartke na której po angielsku byla napisana historia zamku. Obeszlismy kazdy zakamarek zamku a nastepnie udalismy sie na wierze skad mozna podziwiac okolice.
Z tego miejsca pojechalismy na najbardziej upragnione przeze mnie miejsce - Trasę Transfogarską. ................... .............CDN


CD
Niestety pogoda nie byla dla nas zbyt laskawa. W gorach była mgła, poza tym padał "kapuśniaczek" - nie można było liczyć na powalające widoki. Ale za to winkle miodzio - przynajmniej pierwsze 40 km a potem to juz czlowiek nimi "rzyga".
Niestety podczas podjazdu rozładowaly nam sie baterie w aparacie, udalo sie jeszcze 2 zdjecia na szczycie zrobic. W zwiazku z tym zaczelismy rozgladac sie za noclegiem - zeby naladowac baterie i na drugi dzien wrocic i porobic zdjecia.
Niestety w gorach bylo kiepsko z noclegiem a namiot nas nie ratowal (brak dostepu do pradu ). Jezioro objechalismy gowna drogą "z lewej" - "z prawej" była ta droga o której mówił w/w polak na zamku w Huneodarze. Oczywiście na drugi dzien pojechalem tą drogą :)
Generalnie trasa jest w kiepskim stanie poza malymi wyjatkami. Niezliczona ilośc dziur i kawalki skal/kamieni lezace na drodze.
W jednym miejscu omijalismy wlasnie takie kamienie jadac lewym pasem/pod prad alew pewnym momencie musialem gwaltownie powrocic na prawy pas - niestety jeden z tych "kamyczkow" przecial nam opone z boku (prawy przod). Wymiana kola w gorach na winklach podczas deszczu :) - prawdziwa przyjemnosc. Teraz oprocz szukania naclegu doszlo jeszcze szukanie wulkanizatora (rum. VULKANIZARE - chyba tak sie to pisze ).
Jakies 20 km od tego miejsca znaleźlismy nocleg - śmiem twierdzic ze najlepszy w jakim spalismy w Rumuni. Koszt o ile dobrze pamietam 60 lei za pokoj z lazienka, TV, balkon itd. Poza tym mialem wrazenei ze w tym pokoju jestesmy pierwszymi klientami.
Wieczorna kapiel, kolacja, planowanie nastepnego dnia, piwko i spac :)
Bedac w Rumuni staralismy sie codziennie testowac inne piwko. W testach zwyciezyl URSUS - chyba smakowo najlepsze Rumunskie piwo (przynajmniej z tych co pilismy).
Rano udajemy sie w Curtea de Arges (najbliższe duze miasto) w poszukiwaniu wulkanizatora. Nastepnie zamierzamy znowu pokonać trase transfogarska - tym razem z juz naladowanym aparatem :)
Zaraz za tabliczką miejscowości znajdujemy autoryzowany serwis Dacia. W bardzo duzym skrócie: naprawiaja nam koło za 10 lei bylismy tak gościowi wdzieczni ze przywieźlismy mu jeszcze czteropak Ursusa.
Szef serwisu opowiedzial nam historie jak byl w niemczech po auto i zabłądził jadąc spowrotem w Polsce. Mówił że Polacy mu bardzo pomogli, oprócz tego ze go wyprowadzili na własciwą droge to dali mu mape Polski. A na koniec dodał że on by sie chciał w ten sam sposób nam odwdzięczyć i dostaliśmy mapę Rumunii :D
Wracamy na trase juz z kołem zapasowym - na szczescie juz nie było potrzebne :)
Dojezdzajac do jeziora stwierdzilismy ze objedziemy je z drugiej strony - zreszta na mapie wygladala droga na wyraznie krotsza (i jeszcze jedna wazna uwaga - na mapie wygladala na droge ASFALTOWĄ). To byla ta droga ktora nam odradzano. Trasa wygladala na dawno zapomniana, nie bylo tam asfalu na mostach wygladało jakby złomiarze zabrali barierki. Po prawej stronie mielismy przepasc do jeziora a po lewej skarpe. Auta jakie spotykalismy nadjeżdzajace z przeciwka to byly ciezarowki sluzące do zwozenia drzewa z lasu.
Po przejechaniu kilku trudniejszych odcinkow stwierdzilem ze nie zawroce. Najwyzszy a zarazem najnizszy bieg z jakiego korzystalem to "2". Po dokładnym przeliczeniu zaoszczedzilismy 7 km stracilismy jakies 2 godz. - ale mysle ze dla tych niezapomnianych przezyc - WARTO BYLO.
Powoli zaczynamy sie wspinac w gory - pogoda super, widoki przepiekne, mozna sie rozmarzyc. Jak wyjeżdżaliśmy z serwisu Daci było ok 26 st. C na górze było 6 st. C.
Na samej górze przejeżdża sie tunelem ze strony polnocnej na polodniowa (i odwrotnie :) ) wzgórza. My wjeżdżalismy tego dnia od polodniowej na polnocna. Jak wjezdzalismy byla piekna sloneczna pogoda a po drugoej stronie - mgla i delikatny deszczyk.
Momentami jednak przejasnialo sie a wowczas pokazywala nam sie trasa z milionami winkielkow (czemu ja nie pojechalem motocyklem?  ).
W planie mielismy tego dnia dotarcie do miejscowosci Fagaras - znajduje sie w niej przepiekny zamek otoczony fosa. Zachowany prawie w oryginale, podczas wojny miescily sie w nim koszary a po wojnie ciezkie wiezienie polityczne.
Niestety dojezdzamy na mijesce poznym popoludniem i postanawiamy poszukac noclegu a najwyzej z rana dotrzec do zamku i go zwiedzic. .................CD N


CD
Wyjeżdżamy z Fagarasu w kierunku na Braszów (BRASOV) ale w pierwszej miejscowości odbijamy w prawo w kirunku na Rasnow / Bran, cały czas rozglądamy sie za noclegiem. W miejscowości Ohaba znajdujemy nocleg w dość ciekawym miejcu. Mianowicie śpimy w starym wiejskim domu z podświetlanym witrażem na suficie :D Zaraz przy domu jest młyn wodny z 1873r. gospodarz oprowadza nas po nim wyjaśniając wszystko (co, jak i dlaczego :) ) - gosc mowi perfekt po angielsku. W młynie powstaje mąka kukurydziana i pasza dla zwierząt. Pozniej gospodyni zaproponowala nam kolacje, będąc jeszcze pod wrażeniem wizyty w mlynie zgodzilismy sie ale poprosilismy czy nie mogliby nam zrobic takiego "tradycyjnego chleba" z tej mączki z młyna. Na kolacje dostalismy gąłąbki i taki mały bohenek czegos - potem dowiedzielismy sie ze byla to mamałyga z serem przygotowana własnie z tej mączki kukurydzianej. Czegoś tak niedobrego (delikatnie mowiac) jak ta mamałyga nie jadłem w życiu. Jakby ktoś był w Rumunii to odradzam mamałyge z serem, mozna wziasc sama albo z dzemem/ powidłami na słodko. Generalnie tego dnia niezle sie ubawilismy z naszego wyobraznia "tradycyjnego chleba" a tego co dostalismy i nie bylismy w stanie nawet jednego zjesc :D
Nastepnego dnia zmodyfikowalismy plan mianowicie postanowilismy wrocic do Fagarasu jak bedziemy jechac z Baszowa do Sigisoary.
Tego dnia postanowilismy zwiedzić chyba najbardziej uczęszczane prze turystów miejsce w Transylwanii - zamek Bran oraz zamek chłopski w Rasnovie.
Dojeżdzamy do Branu - hmm wlasciwie stoimy w korku do parkingu. Nastepnie idziemy aleja wsrod tysiecy ludzi, dziesiatkow straganow z identycznym towarem (gowny temat asortymentu to Drakula) nastepnie stoimy w kolejce do kasy (osobno trzeba ujscic oplate za fotografowanie - o ile pamietam za 2 osoby i aparat zapłacilismy 28 lei). Zamek jest otoczony ładnym parkiem i jedynie w tym parku mozna sobie pozwolic na pewna swobode zwiedzania / spacerowania. W zamku trzeba sie poruszac jak stado - jak stado stoi to mozesz sobie poogladac co jest dookola. Jak stado idzie a Ty nie to Cie stratuja - mnie sie tutaj najmniej podobało "totalna komercha".
Z Branu jedziemy do Rasnova, teoretycznie mozna podjechac pod sam zamek - ale wtedy traci sie przyjemnosc spaceru pod gore przez las :)
Z tego co pamietam w zamku tym w razie jakiejs napasci schronienia szukaly osoby z trzech okolicznych wsi. Zamek nie zostal nigdy zdobyty, natomiast raz sie poddal ze wzgledu na brak wody ale po tym poddaniu sie chlopi wykopali studnie o glebokosci 147m !!!
Zamek godny polecenia, spedzilismy na nim kilka godzin.
Tego dnia planowalismy odwiedzic jeszcze pałacyki w Sinaji (Sinaia), niestety dojechalismy na miejsce juz po zamknieciu. Zaczelismy rozgladac sie za noclegiem, niestety nei wzielismy pod uwage 2 spraw. Po pierwsze byl to weekend a po drugie Sinaja i okoliczne miejscowosci to cos jak nasze Zakopane - w weekend ciezko znalesc nocleg a jak juz sie znajdzie to znacznie przekracza mozliwosci finansowe przecietnego smiertelnika :)
W zwiazku z tym oddalalismy sie od Sinai w strone Rasnova (wiedzielismy ze tam jest kemping) w poszukiwaniu noclegu. Docelowo dotarlismy spowrotem do Rasnova i tam na kempingu wzielismy nocleg - oplata standardowa za 2 osoby 20 lei.
W sumie gdyby nie to że moglismy naładowac baterie w aparacie to wolałbym rozbic sie gdzies na dziko nad rzeka (ten kemping raczej nie jest godny polecenia).
Rano jedziemy do Sinaji i zwiedzamy 2 pałacyki wewnątrz (POLECAM) a pozostale tylko z zewnatrz.
Pierwszy z tych pałacykow powstal jako letnia rezydencja Karola Hohenzollerna, którego oczarował tutejszy Monastyr.
Warto zwiedzic obydwa pałacyki udostepnione do zwiedzania ze wzgledu na wystroj w jednym i w drugim - jeden jest w dawnym stylu drugi w bardzo nowoczesnym. Postanawiamy jeszcze podejść i zwiedzic Monastyr Sinaia - na mnie zrobil wielkiego wrazenia, wolałbym mieć letnia rezydencje w Bieszczadach :D
Spacerujac po pakrku wśród pałcy i monastyru schodzi nam prawie cały dzien. Poznym popoludneim wyjeżdżamy do Braszowa (Brasov) rozgladajac sie po drodze za noclegiem. Niestety a własciwie na szczescie po drodze nie znalezlismy noclegu. Postanowilismy troche pospacerowac po Braszowie a potem poszukac w okolicy jakiegos kempingu.
Generalnie parkowanie w centrum jest płatne, ale jest jeden parking za FREE :) Jedziemy przez miasto i kierujemy sie cały czas na centrum, jak miniemy po naszej lewej rece rynek z ratuszem to za jakieś 150m po lewej bedzie parking - nie da sie nie zauważyc.
W centrum miasta wznosi sie góra Tampa (955 m n.p.m.) - z daleka juz widac umieszczony na niej napis BRASZOV (majac w pamieci napis DEVA mysle ze oni sie w tym lubuja :) ). W przewodniku jest napisane ze z góry jest niesamowity widok na miasto, postanawiamy to sprawdzić. Na góre mozna dostac sie pieszo oraz wyjechac kolejka. My wybieramy ten łatwiejszy sposob, zreszta po spacerze w Sinaji mam dosc chodzenia ;)
Cóż mam napisac - w przewodniku sie nie pomylili, rzeczywiscie widok jest niesamowity. Możemy jeszcze porównać jakość wykonania literek z napisem Braszov do Devy - widać ze tutaj miasto dyponował wyraźnie wiekszymi funduszami :) Poza tym przy napisie spaceruje cały czas policjant - chyba pilnuje zeby nie wchodzic na literki (mnie tez kusilo zeby tam wejsc - do zdjecia :) ).
Zjeżdżamy na dół, wnikliwe zwiedzanie miasta zostawiamy sobie na jutro, dzis tylko krótki spacerek, kawka, koścół (niedziela) i szukanie noclegu.
W przewodniku doczytaliśmy że gdzieś na poludnie od Braszowa jest kemping. Pojechalismy w tamtym kierunku - trafilismy bez problemu. Koszt noclegu namiot - 10 lei od osoby, Bungalow - chyba od 40 do 80 lei (z łazienka). My decydujemy sie na bungalowa najwiekszego bez lazienki koszt ok. 48 lei. Kemping spelnia naprawde wysokie standardy i jest godny polecenia. Szkoda ze nie wiedzielismy o tym noc wczesniej - ten kemping byl mniej wiecej w tej samej odleglosci od Sinaji jak ten w Rasnovie (gdzie nie bylo nawet cieplej wody). Jeszcze jedna ciekawa rzecz - w recepcji na ścianie były polskie napisy :) jedyne miejsce w Rumunii jakie widzielismy :)
W sumie jedna rzecz nam sie nie podobala - ale to juz nie wina kempingu - jakis zespol rumunski nagral piosenke ktora tam musiala byc na TOPie poniewaz sluchalismy jej przez cala noc NON STOP - juz mnie qrw*** brała :D
................... .........CDN

CD

Skopiowalem czesc zdjec na strone:
http://www.muzyk.freehost.pl/
narazie tylko do Sybina (Sibiu) - postaram sie uzupełnic do konca tygodnia.

Postanowiliśmy na tym kempingu spedzić dwie noce. Na nastepny dzień sokojnie zwiedzić sobie miasto a potem z samgo rana wyjechać do Fagarasu następnie odwiedzić monastyr Sambata de Sus i dojechać do Sigisoary (Sighisoara).

Wstalismy przed poludniem i pojechaliśmy do centrum Braszowa. Zwiedzanie zaczelismy standardowo - od porannej kawy (własciwie przedpoludniwej :) ). Następnie przeszlismy się po rynku ogladajac ratusz i tutejsze sukiennice. Potem udalismy sie w strone Czarnego Koścola (nawiązuje do zniszczeń po pożarze z 1689 r.). Kolejny pkt programu to Synagoga - niestety byla zamknieta. Niedaleko Synagogi znajduje się najwęzsza ulica w europie srodkowo - wschodniej ul. Sznurowa, szerokość 130cm :D
Spacerkiem wzdluz murow miejskich oraz kilku baszt dotarlismy do Bialej i Czarnej baszty - skad roztacza sie piekny widok na stare miasto.
Po odpoczynku udalismy sie w kirunku siedziby wladz miejskich a nastepnie na targ warzywny. W drodze powrotnej wstapilismy na male zakupy do carrefoura - trzeba bylo kupic miejscowe piwko na wieczor.

Z samego rana wyjeżdzamy w kierunku Fagarasu - gdzie zwiedzamy zamek. Zachowal sie w niezlym stanie w czasie wojny sluzyl jako koszary a po wojnie jako ciezkie wiezienie polityczne. Zamek otoczony jest fosa - mozna tam spotkac mase wedkarzy.
Zaraz za Fagarasem w miejscowosci Sambata de Sus jest monastyr warty obejzenia. W sam raz my bylismy tam jak byly obchody jakiegos rumunskiego świeta - wygladalo to jak nasze dozynki.
Z monastyru ruszamy do ostatniego pkt naszego programu na ten dzien - miejscowość Sigisoara (Sighisoara).
Po drodze mamy bardzo ciekawa przygode - zatrzymuje nas Policjant. Zastanawiam sie co zle zrobilem, przychodzi mi kilka pomyslow do glowy - albo przekroczylem gdzies wczesniej predkosc i mu przekazali, albo droga jest zablokowana (np. ze wzgledu na jakis wypadek etc.), albo chce lapowke :) A co sie okazalo - gosc zatrzymal nas na STOPa chcial zeby go podwiesc ze 2 km dalej :D
« Ostatnia zmiana: Wrzesień 29, 2006, 11:01:33 wysłana przez muzyk »

PiotrTDM

  • Gość
Odp: Rumunia!!
« Odpowiedź #4 dnia: Listopad 30, 2006, 22:43:21 »
Cześć

najpierw:

>Do rumunii wjechaliśmy w Okolicach Oradei. Skutek tego był taki, że zostaliśmy ostro nastraszeni (okazuje się, że północno -wschodnie rejony >Rumunii są najbardziej "cofnięte" i "dzikie", ale i tak nasze wyobrażenia o Rumunii są mocno przesadzone).

potem

>Przez ukrainę wracaliśmy do Polski, i to właśnie był najbardziej ekstrmalny element trasy - Ukraina to dzicz, dzicz i jeszcze raz dzicz. Dogi >naj****owsze na świecie, milicja jeszcze gorsza - masakra.

Co masz do Ukrainskiej Milicji? Przejechałem ponad 10 000 km motocyklem po Ukrainie i zapłaciłem 1 (jeden) mandat. Zasłużony.
Nie przesadzaj z rozpowszechnianiem nie do końca prawdziwych informacji, bo one właśnie wpływają na wyobrażenia o miejscach, rzeczach, ludziach.

Pozdrawiam
PiotrTDM

Burba

  • Gość
Odp: Rumunia!!
« Odpowiedź #5 dnia: Grudzień 01, 2006, 01:42:33 »
Kwestia szczęścia jak widać. Moi koledzy 1,5 roku temu we dwa motocykle jechali przez Ukrainę do Bułgarii i Turcji i wrażenie takie jak Muzyk mieli  :deadeekani: Drogi koszmarne, milicja próbuje wyłudzać łapówy - i to duuże naprawdę :-/ Ale i tak tam pewno pojadę bo mnie ciągnie :-). Myślę że powolutku się to zmieni.

Offline BartekG

  • TDM User
  • Gdańsk
  • 120 km/h
  • ***
  • Wiadomości: 127
Odp: Rumunia!!
« Odpowiedź #6 dnia: Grudzień 02, 2006, 15:31:35 »
Witam!
Do piotratdm:
Nie wiem na jakiej podstwie twierdzisz, że rozpowszechniem "nie do końca sprawdzone" informacje. Moje informacje są sprawdzone osobiście. Teoretycznie nie musiał bym się tłumaczyć, ale wyjaśnię o co chodzi, bo może się to przydać komuś, kto będzie tam jechać na Ukrainę). A więc po opuszczeniu czerniowców zatrzymała nas ukraińska milicja. Burak w mundurku pokazał pałą 2 pierwsze motocykle, a reeszcie pokazał tą samą pałą "pojechali". Odjechaliśmy z 50 metrów dalej, żeby zaczekac na nieszcześliwców, ale pan milicjant zagroził, że jak nie pojedziemy dalej, to nas tez skontroluje. Więc odjechaliśmy kawałek dalej i czekaliśmy pod sklepem. Za chwilę jeden z zatrzymanych przyjechał po kasę - milicjanci wysłali go po 40 euro, a bez tego chcieli zatrzymać paszport. Jak zatrzymani pytali,  o co chodzi, to pan z pałą mówi:  piliście. Oni, że nie pyli. Na to ten z pałą, że możemy jechac do szpitala na badania krwi.
W ten sposób przywitała nas Ukraina.
Tak więc PiotrzeTDM, mógłbym się zapytać, dlaczego rozpowszechniasz nie do końca sprawdzone informacje, że nie ma problemów z ukraińską milicją :)
Bartek G
Jest R1150GS
Było 3VD, 5PS

Offline Andy

  • TDM User
  • Tarnów
  • 120 km/h
  • ***
  • Wiadomości: 209
Odp: Rumunia!!
« Odpowiedź #7 dnia: Grudzień 02, 2006, 22:01:07 »
Koledzy, koledzy apeluję o spokój!!! Nie jeździłem jeszcze po ukrainie ale sporo czytałem (naprawdę spooooooooro). W jednych źródłach czytałem same ochydstwa o milicji na ukrainie w innych jak cudownie jest pogadać z lokalnym funkcjonariuszem. Prawda jak sądze leży dokładnie po środku. PiotrTdm pewnie miał sporo szczęścia, może jest świetnym negocjatorem albo poruszał się drgami drugiej kategorii. Bartek pewnie wszystko na odwrót. Nie ma się co czubić!!! Sam sprawdzę, mam nadzieję niebawem to napiszę jak jest naprawdę. Ważne że jeździmy sobie tu i tam i wyrabiamy osobistą opinie. Pozdrawiam
Andy TRX '00

PiotrTDM

  • Gość
Odp: Rumunia!!
« Odpowiedź #8 dnia: Styczeń 07, 2007, 11:03:06 »
Panowie i Panie.

Pozwólcie, że napisze pare słów na ten temat.
Pierwsza zasada: NIE BAĆ SIĘ !!!!!!!!!!!!!!!! Oni tylko tak straszą. To ich strategia. Mam za sobą tak duzo kontroli w tamtych terenach, że mam prawo stwierdzić, że to nie kwestia szcześcia (nie tylko). Jak gość widzi, że wskazanie miejsca zatrzymania pałą robi wrażenie to jest wygrany. Przywalił komuś tą pałą? Zabrał Was na badanie do szpitala? Pewnie nie bo zapłaciliście. Pomyślmy. Patrol stoi w miejscu i zarabia kasę. Przejeżdza ambitny typ (lub grupa) i nie chcą zapłacić. Nie ma się do czego przyczepić, więc można tylko straszyć. Grupa się nie boi. I co dalej? Patrol pojedzie z nimi do szpitala, straci czas, będzie przed lekarzem udawał debila, badanie wykaże że nikt nie pił. To wszystko za 40 euro? Milicjanci nie są głupi. Wolą w tym czasie zarabiać na kolejnych frajerach niż udowadniać komuś że jest pijany skoro jest trzeźwy. Za duzo zachodu za mała stawka. Gwarantuje, że jeżeli nie będziecie prowokować milicji, wszystko obracać w zart, i NIE BAĆ SIĘ to nawet jak patro będzie ambitny za kilkanaście minut jedziecie dalej.
To tyle.

Niedługo sezon :)

PiotrTDM

Offline Medyk

  • TDM User
  • krak-kat-so
  • 60 km/h
  • **
  • Wiadomości: 87
  • TDM 900 `11 10kkm, czarny typ..
Odp: Rumunia!!
« Odpowiedź #9 dnia: Marzec 13, 2007, 09:40:37 »
wątek ma odpowiedni tytuł więc zapytam : kto planuje wypad na rumuńską stronę? kiedy? szutrami i pod namioty czy asfalt i kwatery? czy mix jakiś... Tylko przejazd "po pętli" czy kilkudniowy pobyt /nad morze np. lub w Oradei/ i wypaady po okolicy?
transylvania.. draga transafgarska.. jakiś kanion... gdzieś o tym powyżej czytałem... :o)
pora zobaczyć na własne oczy...

Offline Medyk

  • TDM User
  • krak-kat-so
  • 60 km/h
  • **
  • Wiadomości: 87
  • TDM 900 `11 10kkm, czarny typ..
Odp: Rumunia!!
« Odpowiedź #10 dnia: Marzec 29, 2007, 14:03:11 »
postanowione..
od 7 07 do 22 07 jestem na terenie Roomuni.. :o)
jadę w towarzystwie chopera więc terenu mało..
na pewno dojadę nad morze.. Na pewno wymoczę pupę w ciepłych źródłach..
mam duuuużo urlopu...

Burba

  • Gość
Odp: Rumunia!!
« Odpowiedź #11 dnia: Marzec 30, 2007, 12:17:01 »
Ja tam jadę 26.IV-6.V. Karpaty + belgrad, sarajevo, zagrzeb, budapeszt. Ekipa 8 motocykli jak na razie. Namiotowo.

Burba

  • Gość
Odp: Rumunia!!
« Odpowiedź #12 dnia: Maj 14, 2007, 00:07:30 »
Wyprawa była fajna, zrobiliśmy ok. 3,8tys. km, Moja 3VD przekotłowała 219l benzyny (prawie 5,8l/100) i niecały litr oleju.
Trasa: Słowacja->Węgry->Rumunia->Serbia->Węgry->Słowacja. 7 motocykli: Honda VFR, Triumph Sprint ST, Suzuki GSR 600, Ducati 750 sport, BMW K1200RS, BMW GS1200 Adventure i moja 3VD - czyli spory przekrój przez marki i typy. VFR i Ducati kierowały dziewczyny.

Mieliśmy spać w namiotach, ale było jednak trochę chłodnawo (rano zdarzał się nawet szron) i pod namiotami były tylko 2 noce.

Bilans "techniczny": leżały prawie wszystkie motocykle (jeden się tylko ostał - GS, którego byśmy chyba w 4 osoby musieli dźwigać gdyby się położył ;-), ale w większości były to "parkingówki". Dwie przebite opony (GSR i Ducati), jedna awaria totalna (GS był zupełnie martwy nie reagował na kluczyk - ale naprawiliśmy), jeden złamany stelaż od kufra (gówniany, plastikowy w Triumph'ie - naprawiony powertape'm ;-), cieknący kardan w GS'ie. TDM (3VD '93 prawie 56tys przebiegu) bezproblemowo - tylko pod koniec wyjazdu napęd zaczął mi się kończyć co się objawiało nieprzyjemnym rzężeniem i stukaniem, ale to nic dziwnego: ma już chyba ok. 17tys. km przejechane.

Drogi na północnym wschodzie (Bukovina) - koszmarne. Planowaliśmy robić ok. 300km/dzień a z trudem przekraczaliśmy 100. Ale remontują je na potęgę więc może za rok będzie lepiej ;-). Te remonty też wkurzają - co chwila światła i ruch wahadłowy.
Trasa Transfogarska niestety była jeszcze zamknięta - spotkaliśmy dwóch kolesi z Polski na starej Kawie nakedzie, którzy próbowali się tam przebijać przez zaspy - przez pierwszą ok. metrową przenieśli sprzęta, ale potem przed kolejną, 3-metrową się już poddali. Pokazywali zdjęcia na dowód ;-).
Dużo polaków na motocyklach - od grup jakichś chyba rodzinnych po kluby w identycznych skórach. Motocykle: pełny przekrój od Gold Wingów po choppery. Zresztą w ogóle chyba większość turystów to byli polacy - motocykliści, rafting'owcy, dwie wycieczki autokarowe, ludzie chodzący po górach.

Taniej niż w Polsce, kartą można płacić na prawie każdej stacji i w supermarketach, miejscową walutę najwygodniej nabyć w pierwszym mieście za pomocą karty i bankomatu.

Na południu najdalej dotarliśmy do Żelaznych Wrót - czyli przełomu Dunaju przez Karpaty. Rewelacyjne miejsce, warto zobaczyć.
W Serbii nocowaliśmy na półdzikim campingu przy klubie motocyklowym - namiary dostaliśmy w Rumunii od Anglika który pomagał nam przy naprawie GS'a (sam też był na GS'ie tylko że starszym 1150). Fajne międzynarodowe towarzycho i impreza do rana prawie.

Tylko końcówka wycieczki otarła się o konkretny dramat - koleżanka na "katowickiej" przed Częstochową przy 120km/h miała wypadek. Ale tylko posiniaczona :-). Po jednym dniu obserwacji w szpitalu wypuścili ją do domu. Ale trauma lekka jest - przez ok. minutę myślałem że trup zanim zaczęła dawać jakieś znaki życia. No i ostro zeszlifowane ducati + zdrowo rozbita skoda octavia i chwilowe zatory na katowickiej. W sumie bilans pozytywny jeśli się pomyśli jak niewiele brakowało :-|.
« Ostatnia zmiana: Maj 14, 2007, 00:30:41 wysłana przez Burba »

Offline Medyk

  • TDM User
  • krak-kat-so
  • 60 km/h
  • **
  • Wiadomości: 87
  • TDM 900 `11 10kkm, czarny typ..
Odp: Rumunia!!
« Odpowiedź #13 dnia: Maj 18, 2007, 12:47:39 »
dopiąłeś swego...
mam nadzieję że też zrealizuję wyjazd..
a motki mamy takie same roczniki i taki sam przebieg..
dzięki za opis.

shaman9

  • Gość
Odp: Rumunia!!
« Odpowiedź #14 dnia: Październik 03, 2008, 16:56:16 »
Nawiązując do Ukrainy to zrobiłem w te wakacje ponad 4 tys km po Ukraińskich drogach i jeśli chodzi o policje to mijałem kilkadziesiąt kontroli radarowych i ani nie zatrzymali ani mnie, ani moich kompanów podróży. Jeśli chodzi o drogi to sa lepsze i gorsze. Uważam że wszystko zależy od tego jakim się jedzie sprzętem. Ja akurat nie mogę powiedzieć że mi sie źle jeździło Tdmem. Na Krymie np mogę stwierdzić że droga na wybrzeżu jest na poziomie europejskim i nawet czasami sa lepsze odcinki niż w Polsce. Odwiedziłem również drogi prowadzące przez wsie zabite dechami i mogę je spokojnie porównać z równorzędnymi drogami w Polsce.