Odległość 200km w dwie strony jest praktycznie pomijalna, no chyba że pokonuje się ją mociakiem
Propozycja wyjazdu była spontaniczna-w sobotę dopołudnia telefon-Mariusz szukaj trasy na Branną i jedziemy w niedzielę o 8 rano.
Jako że mi dwa razy powtarzać nie trzeba, wygooglowałem trasę przez przejście graniczne koło Paczkowa-zeby jak najwięcej km po czeskich pięknych asfaltach nawinąć.
Niedziela-pobudka o 7 rano-masakra, na szczęście 4 browary wypite w sobotni wieczór nie dawały o sobie znać w żaden sposób
Zbiórke zaplanowano na Orlenie punkt 8.Wbijam się w termo-pidżamkę, później w kombinezon, męczę się z butami enduro-no cóż chce sie wygladać to trzeba się pomęczyć
Birę plecak, kask, rękawice, pas nerkowy i kominiarkę bo termometr wskazuje całe 7 stopni na plusie-brr.
Po przekroczeniu progu klatki schodowej mam ochotę wracać do wyra i przytulic się do młodej
Ale nic twardym trza byc nie miętkim.
Idę do garage-na szczęscie jeszcze stoi, wyciągam motopompę na światło dzienne. Kranik na on, "ssanie" na maxa i kop, jeden drugi, trzeci-no nareszcie zagadała.Moto się grzeje a ja zakłądam na siebie wszytsko co mam.Ruszam powoli-**** ale zimno.
Wpadam na Orlen a tam ku mojemu największemu zaskoczeniu stoi moja TDM
Nowy właściciel podbija do mnie: jedziesz z nami na czechy? Pytam. Odpowiada twierdzaco.
Tankowanko pod korek i pytanie o korony w kantorze na stacji-dupa-nie ma
Czekam więc na resztę ekipy.Powoli zlatują się-Adam na V-Starsze 1100 i Marcin na budzącej zachwyt Valkyrie Rune.
Ekipa w komplecie można jechać-w sumie 5 moto, dolicząjąc Andrzeja na nowym Transalpie ABS.
Trasy do przejścia nie ma co opisywać bo odmroziłem sobie jaja i tak mnie wytelepało na dziurach że szkoda gadać
Jedynym pozytywem było rozpędzenie pompy do 146km/h przy manecie odkręconej do oporu
Hehe.
Dojad po Czeskiej stronie to już poezja winkli i niczym nie zmąconej szarosci i czerni asfaltu. Przez całe 60km nie było ani jednej dziury, ziarnka piasku na winklu czy czego kolwiek co mogło by wybić mnie ze stanu czystej nirvany.
Tak mi się spodobało, że pozwalałem sobie na winklach na duzo więcej niż po naszej stronie.
Z resztą, każdy kto latał po krainie knedli i lasek nebeskich wie o czym mowa
Branna przywitała nas sznurkiem poparkowanych z 2 stron samochodów i mtocykli, bo miasteczko na czas zawodów jest praktycznie odcięte od świata
Parkujemy sprzęty przy akopaniamencie wyścigowych cwajtaktów z przed 50 lat.
Chwila orientu i juz mamy bilety po 100Kć od łebka-mozna było wleźć bez nich, ale jak się poźniej przekonałem-te pieniądze nie idą na marne jak w naszym chorym kraju.
Stajemu na pierwszym zakręcię w lewo, poprzedzonym starsznie długą prostą.Cieżko uwieżyć że te stare chłodzone powietrzem cwajtakty, z oponami jak w kolażówce i bębnowymi hamulcami decelerują się w niezłym tempie a zakręty pokonują po idealnym torze bez najmniejszego zachwiania...
cdn.