Hey, myślę, że raczej Felix mógłby więcej napisać - w końcu trasą przez Polskę dobił 1000 km więcej,
ja nakręciłem po Skandynawskich drogach tylko 4000 km, ale nalezy dodać dużo promów, w tym z Polski do Szwecji i z powrotem
oraz z Norwegii do Danii i drugie tyle w Danii.
Pierwszy dzień to przelot przez Szwecję i stopniowe ubieranie na siebie wszystkiego co się ma - to skutek
ochłodzenia spływającego z północy, ale na szczęście nie pada. Nocleg w pieknych okolicznościach wielkich
jezior szwedzkich. Drugiego dnia tunelem Drobak-Drammen skracamy drogę już w Norwegii omijając Oslo
tniemy pod górki na północ 40-stką. Ciut cieplej, słoneczko - nie pada. Ranek nastepny złowróżył - mglisto,
mży, dookoła zrobiło się bialo od śniegu. Wszystko na sobie plus przeciwdeszczówki. Decyzja słuszna - na 10 km
podjeżdżamy na 1100 m i wpadamy w śnieżycę, temp. około 1 st. W południe już jesteśmy za kolejnym tunelem,
zjazdy, podjazdy, ale przestało padać. Wyjrzało słońce i temp. podniosła się do 3-5 stopni. Przez następne dni nie padało
i było każdego dnia coraz cieplej. Dotarlismy do najdłuższego tunelu - górą się nie dało, zaśnieżona droga stawała się
na szczycie nieprzejezdna. Również Droga Orłów i Drabina Trolii były zasypane sniegiem, ale dzieki temu poznalismy
inne ciekawe zjazdy w dolinę Stryn. Dalej poruszaliśmy sie kultową 55. Od strony fiordów czekała na nas ciepła wiosna.
Jedynie przed samą Drogą Atlantycką przelotna chmura gradowa odebrała mi "zdolność pobierania powietrza" z powodu
nagłej gołoledzi napotkanej przy 80 km/h. Trzy kilometry motocykl przejechał praktycznie rozpędem, ja nie mogłem wykonać
żadnego ruchu,, nawet bicie serca powodowało uślizgi.
Droga Atlantycka nie wywarła tak wielkiego wrażenia, jak na spotach reklamowych.
Powoli zaczynalismy wracać.
Fantastyczna droga nr 13 poprowadziła nas w dół przez norweskie góry, wąwozy, omijając Bergen dotarlismy do Stavanger.
Felix zdobył Prekestolen, ja odwiedziłem kumpla. Ostatni dwa dni to jazda na luzie przez góry pustymi, krętymi drogami do
Kristiansandu. Prom z prędkością 70 km/h za 30 euro przewiózł nas do Danii. Dania czysta, ale jakas taka płaska.
Drogą wzdłuż plaż do Ahus - z nudów lepiej wziąć prom na Kopenhagę. Przejazd mostem nad Sundem - drogo, samochód
150 pln, za dwa moto 180 pln. Jesteśmy znowu w Szwecji. Ystad, nocleg na zamku po drodze i Karlskrona - prom
wcześniejszy dostalismy bez przeszkód, a zamiast maciupkiej, dwuosobowej kabinki gratis centralny "captains suit"
na dziobie, pokład 9, z oknem pośrodku nadbudówki... Szok, pewnie dlatego, że bylismy jedynymi motocyklistami.
Kilka osobówek i dwieście tirów - no cóż , to jeszcze nie sezon, jak nam mówili Norwedzy napotykani na skuterach... śnieżnych
.
Fotki w galerii.