Dzień szósty 12.09.2013
Curtea de Arges – Bran - Rasnov – Brasov – jednak Rasnov
Ze względu na załamanie pogody rezygnujemy rano z transfogarskiej i ruszamy do Brasova, który miał być bazą wypadową na wycieczki.
Po drodze stajemy w Bran zobaczyć słynny zamek Drakuli, ale po 20 minutach oglądania komercyjnej szopki jaka rozgrywa się wokół zamku, uciekamy.
Ostatecznie po objazdówce przez Brasov wracamy do Rasnova i tam szukamy przez 2 godziny noclegu. Znajdujemy w Motelu przy głównej ulicy i zostajemy na dwie noce. Zwiedzamy zamek w Rasnovie, Jaskinię oddaloną o kilka km oraz wybieramy się na zwiedzanie i kolację do Brasova, który okazał się ładnym, choć ruchliwym miastem.
Dzień ósmy 14.09.2013
Rasnov-Transfogarska-Curtea de Arged
Dziś 30 urodziny Ksenii, więc dzień musimy uczcić wyjątkowo.
Ruszamy o poranku na transfogarską. Pogoda nie jest przekonana o tym czy będzie dziś słonecznie. W oddali widzimy śnieg w górach. O 11 musimy się zatrzymać, żeby włożyć deszczówki. Mżawka w powietrzu daje się we znaki i ziębi. W dodatku mam złe przeczucie, bo od rana spotkaliśmy na tej drodze tylko dwóch motocyklistów z przeciwka. W dodatku Polaków
Jedziemy i podziwiamy serpentyny pnące się po zboczu góry, z boku podziwiamy wodospady, nad nami kolejka linowa. Zatrzymujemy się 100 razy by zrobić fotki.
Dojeżdżamy do szczytu, zaczynają się stragany, turyści i jest schronisko, do którego wbijamy na coś ciepłego.
Parkuję motor, rzucam okiem na jeziorko za schroniskiem i idziemy jeść.
10 minut później kelner przyjmujący od nas zamówienie rzuca „Look, it is snowing there”
Szok!!
Spokojnie jemy, na oczach zgromadzonych turystów ubieramy kombinezony, deszczówki, kominiarki, kołnierze, kaski i rękawiczki, no i wychodzimy.
Ścieram śnieg z siodełka, odpalam i jazda……
Minutę później jesteśmy w tunelu, z którego widzę już przed sobą promienie słońca oświetlające drugą część trasy.
Jest pięknie. Ciepło, słonecznie, wszystko paruje. Cykamy fotki i ruszamy w dół w kierunku Curtea de Arges gdzie spaliśmy ostatnio.
Po drodze zatrzymujemy się jeszcze na prawdziwym zamku Drakuli w Poienari.
Później docieramy na nocleg w znanym miejscu, choć tym razem w większym niż ostatnio pokoju i możemy świętować urodziny zajadając się ciastem z Lidla
Dzień dziewiąty 15.09.2013
Curtea de Arges – Pitesti – Bukarest – BUŁGARIA -Tyulenovo – Balchik
Pora się trochę wygrzać, więc o poranku startujemy w kierunku Bułgarii.
Docelowo mamy zatrzymać się w miejscowości Tyulenovo, którą Ksenia znalazła gdzieś w przewodniku. Niestety na miejscu czas prysł i decyduję, że jedziemy w stronę Balchiku, gdzie Danusia i Kwiatoshi dali nam namiary na noclegi.
Trafiamy niemal bez problemów. Gdybym znał rosyjski alfabet, pewnie trafilibyśmy szybciej
Daliśmy radę.
Znajdujemy wskazany adres, miła Pani daje nam dwa pokoje do wyboru w cenie 15E za 2 osoby. Z tarasu widać morze. Jesteśmy zachwyceni.
Kolejne dni upływają nam na wylegiwaniu się nad wodą, wycieczce do kurortu Albena, wycieczce na półwysep Kalakria. Odwiedzamy też fermę małż gdzie jemy obiad.
Ksenia znajduje w przewodniku, że kawałek od cypla półwyspu kaliakria jest przepiękna zatoka wśród skał – Bolata, gdzie jedziemy dwukrotnie poplażować.
Wieczorami popijamy na tarasie i dyskutujemy po angielsku z parą Bułgarów w wieku naszych rodziców, którzy dołączyli drugiego dnia do gości naszych gospodarzy.
20.09.2013 zwiedzamy słynny ogród botaniczny w Balchiku i zaliczamy kolację w polecanej przez Kwiatoshiego restauracji Morskie Oko. Polecam!
21.09.2013 dzień piętnasty
Balchik-RUMUNIA-Bukareszt-Pitesti-Craiova-Drobeta Turnu Severin-( Orsova)
Opuszczamy śpiący Balchik przed 6 rano.
Ruszamy w stronę granicy Rumuńskiej i na przełom Dunaju.
Pokonujemy setki km dość sprawnie, do momentu kiedy kończą się autostrady. Potem już tempem wycieczkowym kierujemy się na Drobeta Turnu Severin.
Jesteśmy dość wcześnie, więc postanawiamy po przerwie ruszyć dalej w stronę przełomu.
Zatrzymujemy się miejscowości Orsova w pensjonacie Casa Verde prowadzonym przez Niemca, który mieszka tam od 15 lat.
Wieczór mija nam na kolacji w knajpce, do której nas posłał i na tarasie pływającym po Dunaju, który przywiązany jest do jego ogródka.
O świcie miejsce jest jeszcze piękniejsze w promieniach słońca.
Z drugiej strony widać Serbię.
22.09.2013 dzień ostatni
Orsova- trasa 57 – Oravita – Timisoara – Sannicolau Mare – Szeged – Budapeszt – Bratysława – Zwardoń – Świętochłowice 1091km
Najdłuższe 1100 km jakie jechaliśmy…
Przełom Dunaju o 6 rano wygląda cudownie.
Niestety koło 9:00 kiedy wyjeżdżamy już z przełomu Dunaju robi się chłodno i szaro. Pędzimy w stronę domu w tempie narzuconym przez znaki ustawione co 300m, unikając mandatów. Zatrzymujemy się jeszcze przed granicą węgierską na obiad za ostatnie drobniaki. Jest 13:00, a my nadal jesteśmy w Rumunii.
Wpadamy na autostradę nieco ponad godzinę później i ruszamy w stronę Bratysławy.
0 17 robimy dłuższy postój. Sprawdzam gps i mamy jeszcze 500km do domu… Nie jest dobrze, bo Ksenia zaczyna już zasypiać na ławce. Zmuszam ją do zebrania się, chwilę rozmawiamy.
Postoje co 70km nie ułatwiają zadania, ale zmęczenie tyłka nie pozwala na więcej. Chcemy dojechać dzisiaj i spać w swoim łóżku.
Docieramy po 1:00 w nocy do domu.
Zmęczeni ale szczęśliwi.
Pora zaplanować kolejne wakacje.
######################################
Dorzuciłem kilka fotek z wyjazdu do galerii
http://www.tdm.pl/index2.php/gallery/view/2175.htmlReasumując. Rumunia okazała się pięknym krajem, pełnym życzliwych ludzi, otwartych wobec obcych.
Dostarczyła nam wielu pięknych widoków i miłych wspomnień na lata.
Chętnie tam wrócę, bo został nam jeszcze kawałek do zwiedzenia.
Myślę, że podobnie jak my wcześniej, wielu ludzi ma obawy przed wyjazdem do Rumunii właśnie przez problem z rozróżnieniem Romów od Rumunów. Niesłusznie. My to już wiemy
Pakujcie się i jedźcie zwiedzać!!
Dziękujemy Danusi i Kwiatoshiemu, bo to dzięki nim ostatecznie zdecydowaliśmy się na Rumunię.