Witam. Wątek niestety choć bardzo przydatny to trochę niepotrzebny. Plany się zmieniły i dość mocno. Mianowicie motocykl nie wyruszył w tą trasę bo i miejsce w aucie się zrobiło dla mnie. Głównie chodzi o to, że krótko mówiąc wszystko przemawiało na NIE od początku. Kuzyn zrezygnował z powodów osobistych (pojechałem swoją Cordobą z 03') więc było nas tylko trzy sztuki (2+1). Nie ukrywam, że bardzo się bałem jazdy na moto bo jednak to kawał świata, a doświadczenia brak. Motocykla też do końca pewien nie byłem bo mam Tedzię dopiero drugi sezon i co sam robiłem to wiem, tak za pozostałości nie mogę ręczyć, czy zawodu na trasie mi nie sprawią.
Jednak do rzeczy co chciałem przekazać...
Podróż odbyła się z godnie z harmonogramem i wyruszyliśmy 12 sierpnia 2017 o godzinie 07:00. samochodem Seat Cordoba z 2003r z pakietem assistance (na wszelki wypadek). Choć prowadziłem tylko ja to całą podróż wyobrażałem sobie jako kierowca jednośladu i próbowałem sobie odpowiedzieć na pytanie czy dam radę i z jakimi przeciwnościami losu będę musiał się ewentualnie zmierzyć. Jak kolega napisał to o ile PL i SK przeleciałem w pięknej pogodzie tak na granicy HU-SRB pomimo upału i rozgrzanego asfaltu zaczął padać deszczyk. Widoczne parowanie asfaltu chłodzonego kroplami deszczu. Granica poszła w miarę szybko bo w około pół godziny przekroczyliśmy HU-SRB co o tej porze roku jest fajną opcją i z doświadczenia wiem, że czasem spędza się tutaj nawet do kilku godzin (jestem kierowcą autobusu) Tak więc, po kilku kilometrach za przejściem przyszła kolej na pierwszą przerwę na większym postoju. Tutaj dosłownie tylko toaleta, tankowanie (nie polecam jednak bo mnie okantowali na przeliczniku euro),kanapka w rękę, jakiś energetyk i ruszamy dalej. Serbia do Belgradu to głównie autostrada z dobrą nawierzchnią. Choć po drodze dwa razy większe oberwanie chmury, to jednak droga w miarę pusta i bez utrudnień to jednak cały czas deszczowo i pochmurnie. Przed Belgradem zjechaliśmy z autostrady w prawo kierunek na Cacak. Tutaj droga porażka bo do samej granicy z Czarnogórą wlekliśmy się w kolumnie aut max 70h/km. Do Czarnogóry wjechaliśmy od dokładnie o godzinie 23:50 w miejscowości Białe Pole (Biejlo Polije) Choć od wjazdu przestało padać, to mimo wszystko temperatura jak na sierpień to niespełna 17-19 stopni C. Po przekroczeniu granicy zjazd na zasłużony odpoczynek. Pauza od 0:00 do 4:00...
Obudziłem się pierwszy, bo połamany na fotelu w pozycji półleżącej to gorsze niż jechać dalej na siedząco...
Niebo pochmurne, ciemno, mżawka, temperatura spadła do 14 stopni C. Ruszamy... Tutaj najgorsze odcinki właśnie. Serpentyny górskie, nasypy, ostre zakręty gdzie redukcja i spadek prędkości nawet do 30 km/h bo nie widać w którą stronę spodziewać się można zakrętu i jak ostrego. Jest ciemno, zero latarni, zero innych uczestników ruchu. Rozpędzasz auto do 70 km/h i widzisz ścianę przed sobą i znowu hamujesz do 30 bo nie wiesz czy zakręt jest w prawo czy w lewo... Źle dobrałem czas jazdy i odpoczynku bo w normalnych warunkach oświetleniowych ten odcinek byłby zapewne bardziej widoczny (choć bardziej zatłoczony) Nie ma już czasu na przerwy, spanie czy kawę bo wciąż przede mną duży kawał drogi po nieznanych drogach.
Co dziwne świt dość późno jak na lato bo około 6:00. Kolejny postój na toaletę, śniadanie kilka fotek i ruszamy... Choć zimno dalej, to widać na szczytach gór pierwsze promyki słońca. Wpadamy na obwodnicę i jedziemy w kierunku Podgoricy patrząc jak rośnie temperatura i poranny szczyt komunikacji...
Zmęczenie bierze górę, ale nie poddaję się, zmniejszam prędkość, ale wciąż jadę. Dojeżdżamy do granicy z Albanią na przejście Bozaj. Jest godzina równa 9:00 i peszek stoimy bo celnicy się zmieniają. Trwa to jakieś 20 minut, a tym czasem wskazówka temperatury już pokazuje jakieś 23 stopnie. Po sprawdzeniu paszportów i papierów Seata, ruszamy albańską drogą (bezdrożami gdzie nikt nie wylał asfaltu). Na szczęście trwa to tylko kilka kilometrów i wypadamy na "funkiel-nufka" droge coś jakby powiatowa, ale pomimo braku pobocza i niewydzielonego pasa ruchu z ograniczeniem do 70km/h zasuwamy ponad 130 i nadrabiamy czas przez co najmniej godzinę do miejscowości Szkodra...
Od Szkodra, nazwana przez nas O Szkoda... to porażka. Poranny szczyt zagościł na dobre, stoimy, pełzamy, stoimy, pełzamy. Skończyło się rumakowanie i choć nawigacji pokazuje ostatnie kilkadziesiąt kilometrów to parzymy w upale 27 stopni, że czas podróży leci do przodu, a my stoimy w miejscu... Generalnie dostrzegamy wszędzie "partyzantkę" ludzie podróżują skuterem w trójkę. auta jadące pod prąd, pchające się na "trzeciego", brak użycia kierunkowskazów, natomiast wszyscy wiedzą gdzie jest klakson...
Korci mnie również, żeby z partyzanta wyprzedzić ciąg aut i być o te kilkanaście metrów dalej (bliżej celu) jednak obawa przed miejscową Policją, brak języka w gębie, możliwość potłuczenia pojazdu... Daję na wstrzymanie i potulnie stoję w korku, ze średnią prędkością 6km/h.
Choć GPS planował dojazd na 09:00 (około) to jest już sporo po godzinie 11:00. Udało się wyjechać z korku, a nawet prawie bezproblemowo dojechać do Durres. Do celu jeszcze 20 min...
Zleciało więcej, bo odnalezienie adresu na GPS (dokładnego) jest niemożliwe (czytałem w opisie na stronie, ale co tam - Ja nie znajdę?) No nie znalazłem... Nie pomaga już żaden energetyk, widzimy morze, powiew morskiej bryzy, temperatura to jakieś 33 stopnie, a my stoimy na środku ronda i szukam nr do ośrodka wczasowego w miejscowości Golem, kiedy podbija do mnie bezdomny i oferuje pomoc... Udało się...
Po 23 godzinach drogi (w tym 4h przerwy) dotarliśmy do celu.
Zdecydowałem się to napisać bo szczerze powiem Wam koledzy i koleżanki, że ten kawał drogi jaki przebyłem uświadomił mnie w przekonaniu, że jeszcze nie czas dla mnie, abym mógł się wybrać w tak odległą podróż na motocyklu, którego nie znam, w którego siodle nie ujechałem więcej niż 200km wciągu dnia, gdzie nie ma się doświadczonego kompana podróży...
Droga powrotna dla mnie to 27h - Po drodze: Wypadek TIRa w Albanii (objazd). Pożaru lasu w Czarnogórze. Przejechanie drogi zjazdowej (pomyliłem trasę) oblodzenie przy temperaturze 2 stopnie w środku nocy. Postój na granicy SRB-HU 4h - O tym opowiem, wkrótce jeśli kogoś to zainteresuje w ogóle. Postaram siędodać również jakieś zdjęcia.
Pozdrawiam i dziękuję za uwagę. Krzysiek