Bo tak jest...wybierając się w dalszą podróż weteranem musisz mieć zawsze plan B, czyli zwalenie padaki (modne określenie ostatnio) z mostu.
Podziwiam gościa, ale też go rozumiem. To jest dopiero wynik... Kiedy moim Triumphem 250 (niemieckim) z 1939 roku wybierałem się na zlot do Czerska pod Warszawą, (900km w obie strony) wszyscy kręcili kółka na czole. Połowę mojego bagażu stanowiły narzędzia, zapasowe cewki, żarówki, łatki i inne duperele. Ale kto tego nie przeżył, nie zrozumie satysfakcji jaką się odczuwa, kiedy motocykl po powrocie znów stoi w garażu, a wcześniej wsadziło się w niego np. rok roboty
Temu facetowi nikt już nigdy tego nie zabierze... dla mnie jest SUPER GOŚĆ !!!!!!!!!!!!