Witam was serdecznie po dłuższej przerwie nie pisania.
Jakoś tak mam że co roku w październiku lubię sobie w bieszczady wyskoczyć, by tym miłym akcentem przygotować się do końca sezonu a i dać ujście mej artystycznej duszy i kolorami się nacieszyć. Wyjazd parę razy przekładałem bo co za oknem się działo to każdy widział. codziennie w uwagę śledziłem prognozy (
www.yr.no) by w końcu dopaść czas w którym miało być w miarę ok. Bóstwo pogody zgodziło się bym na mym rumaku ruszył w czwartek. nie będę nawet mówił ilu stukało się w czoło że jadę w o tej porze, ale oni mają tyle z motocyklizmem wspólnego co ja z mercedesami, czyli jeszcze nic.. Czytaj - prawdziwą pasją motocyklową. ja bardzo kocham górki, Ci co zaczytali o wyprawie w alpy - już to wiedzą. planem było by odwiedzić znajomych w Limanowej, i później jeszcze przed zmrokiem dotrzeć do Wetliny.
Wyjazd z Warszawy i powrót do Warszawy był najgorszy. do Radomie, a w drodze powrotnej od Radomia - mgła, zimno, i generalnie kurwica mnie łapała. z szybką zamkniętą - nic po chwili nie widać, jakiś taki film się na szybce robił, i oczywiście szybka mimo antyfoga - szybko parowała. z szybką otwartą - wieje i bardzo zimno. Dobrze ze nabyłem kominiarkę z windstopera, - zdała egzamin. później pogoda się ustatkowała na dobrym poziomie pozwalającym na swobodną jazdę. w momencie jak zaczęły się górki ( okolice Bochni ) wyszło słonce - i tylko kask mój słyszał pieśni radości przeze mnie intonowane. nie jechałem jeszcze tą drogą, widoki były imponujące, droga całkiem dobrej jakości. Z limanowej ruszyłem w kierunku nowego sącza , w Gorlicach odbiłem na Dukle, by w końcu dotrzec do Cisnej . Droga nie była pierwszej jakości, ale dla TDM to nie problem. Zero samochodów, zachodzące słońce za plecami, żółcie, czerwienie na drzewach, odległe i bliskie pagórki tak cudownie się mieniące kolorami sprawiały że czułem się szczęśliwy w swej podróży. Te chwile kiedy człowiek to czuje, te momenty kiedy zachwyca się chwilą, upija się widokami, zapachami swymi odczuciami są dla mnie esencją naszej pasji. Warto jechać w mgle ( wilki jakieś ) warto przepychać się przez korki i znosić brak kultury jazdy puszkarzy by w końcu doznać nirwany. Przed Cisną zrobiło się ciemno, pojawił się w kilku miejscach śnieg, często spływała z zalegającego śniegu przez ulicę woda. Szczęśliwie dotarłem do Wetliny.
Bieszczady są piękne, i nie ma tam jeszcze tłoku. poza sezonem jest nawet pusto. a drogi - dla tych co wielbią zakręty - raj.
Podczas wyjazdu spotkałem dwa motocykle. Powrót normalną najkrótszą drogą - bez przygód. Prawie w każdym większym mieście potworne korki - dla tych co w puszkach tranzytem - koszmar bo czasem to 40 min trzeba stać w korku. motocykl tu ma ogromną przewagę . od Radomia, jak pisałem - koszmar - bardzo źle się jechało. doszło zmęczenie, a tam gdzie jest jedna nitka - puszkarski podgatunek wyprzedza na trzeciego.
pozdrawiam .
Paweł